sobota, 14 marca 2015

Wycieczki te dalekie i te bliskie: Bielsko-Biała w jeden dzień

Odległość

Z Krakowa  do Bielska odległość jadąc po możliwe krótkiej trasie mamy 90 km. Czas jazdy to ok. 1,5 godziny. W sam raz na krótką, jednodniową wycieczkę z Krakowa. Zresztą nie tylko stąd. Bielsko-Biała jest dobrze skomunikowania również ze Śląskiem i łatwo tutaj dojechać zarówno z Gliwic, Katowic, czy też już bardziej odległej Częstochowy.

Dojazd
Skoncentruję się na przedstawieniu możliwości dojazdu do Bielska-Białej z Krakowa. Szukając połączenia z tym miastem, brałem pod uwagę dojazd:
- autem
- busem
- pociągiem

Dojazd autem miał ten plus, że dojazd jest krótki, szybki, a do tego przy obecnych cenach paliw stosunkowo tani. Dodatkowo pozwala jeszcze ograniczyć koszty dojazdu korzystając z "blablacar", które pozwala na znalezienie współpasażerów. Wybierając się na wycieczkę w niedzielę jest dość łatwo znaleźć towarzyszy podróży, w szczególności w drodze powrotnej, kiedy do Krakowa po weekendowym pobycie u rodziców wracają studenci. Ostatecznie zresztą wybrałem dojazd własnym autem. Dojazd busem odpadł z uwagi na czas i koszt dojazdu. Dla chcących wybrać ten środek transportu polecam skorzystanie ze strony jednego z przewoźników, którego znalazłem:

http://interpalm-bus.pl/

Dojazd pociągiem z uwagi na czas przejazdu (ponad 3,5 godziny (!!)) polecam tylko wielkim miłośnikom kolejnictwa ;)

Zwiedzanie
Bielsko-Biała była kiedyś (zresztą dalej stara się podtrzymywać tradycje) silnym ośrodkiem przemysłowym. Dlatego też jednym z pierwszych punktów do odwiedzania na trasie naszej wycieczki było Muzeum Włókiennictwa. Jak przystało na "centusia krakowskiego" skorzystaliśmy z darmowego wejścia, które przypada w niedzielę. Dzięki temu udało się zaoszczędzić 20 zł, które można było wydać na inne cele, jak chociażby zapoznanie się z lokalnym rynkiem gastronomicznym ;) Samo muzeum polecam wszystkim maniakom techniki :) W muzeum można zapoznać się z pełnym cyklem produkcji tkanin, a nawet samemu spróbować sztuki tkania. Moją uwagę zwrócił opis w przewodniku dotyczący sytuacji na rynku tkackim z początku XIX wieku - jako żywo przypomina mi obecne przepychanki górniczych związkowców z przedstawicielami rządu.. zresztą poniżej zamieszczam opis zaczerpnięty z w/w przewodnika:

" [...] Wraz ze zwiększaniem się liczby maszyn zaczęli występować przeciwko ich stosowaniu drobni rękodzielnicy, nie posiadający środków finansowych na mechanizację warsztatów bądź nie umiejący się dostosować do nowego systemu. Maszyny burzyły dotychczasowy porządek, „fabrykanci" produkowali więcej, szybciej i tańszym kosztem, a pracujący w starym systemie cechowym nie mieli szans w konkurencji z nimi. Wiadomo o kilku przykładach „walki z maszyną" na terenie Bielska i Białej, m.in. w 1815 roku bielscy postrzygacze protestowali przeciwko używaniu postrzygarek przez handlarzy sukna Scholza i Wickmanna, skarżyli się również na innych kupców, którzy przy wykończaniu sukna korzystali z usług „fabryk". Sytuację zaogniał wielki kryzys, jaki od 1816 roku ogarnął sukiennictwo, głównie rzemiosło cechowe, i trwał do początku lat 20. XIX wieku".

Zwiedzając muzeum zastanawiałem się, co było przyczyną/przyczynami upadku przemysłu włókienniczego w naszym kraju na początku lat '90 ubiegłego stulecie, który przecież przez długie stulecia był silnym elementem gospodarki na ziemiach polskich.. pewne wyjaśnienia zostały zawarte we wspomnianym już przewodniku:
"[...] Decydujące zmiany przyniosło ostatnie dziesięciolecie XX wieku, w którym przemysł zmuszony został do działania w zupełnie nowych warunkach polityczno-gospodarczych. W tym okresie miał miejsce bezprzykładny upadek większości przedsiębiorstw, z dominującej przez stulecia branży włókienniczej. Spowodowany został utratą głównego dotychczasowego odbiorcy - pogrążają­cego się w kryzysie ZSRR, inflacją i zmianą warunków finanso­wych oraz konkurencją wyrobów azjatyckich. Upadek przypieczętowała decyzja władz państwowych o nieopłacalności dalszego inwestowania w tę dziedzinę przemysłu".

Do mnie dodatkowo zdecydowanie bardziej trafiło następujące wyjaśnienie:

"[...] Wejście gospodarki wolnorynkowej rozłożyło bielskie wełniarstwo na łopatki. Ale nie tylko to, co podkreśla Józef Ćwiertka. W całej Europie, na całym świecie nastąpił spadek zapotrzebowania na wełnę. Syntetyki i tańsze materiały np. bawełna, od lat wypierały wełnę, która z czasem stała się towarem bardziej luksusowym. Z kilkudziesięciu procent, w jakich wełna wypełniała cały sektor tkanin kilkadziesiąt lat temu, dziś pozostało jedynie 1,7 proc. - konkretyzuje Józef Ćwiertka. Do tego doszła ekspansja produktów z Chin, Indii i innych państw azjatyckich. Nie dość, że tamten region zalewa świat tańszymi materiałami, to kraje te brylują też w produkcji wełny. Nowe technologie, cienka przędza, a do tego tania siła robocza sprawiły, że wełniarstwo zniknęło z całej Europy"
(Źródło: http://www.bielsko.biala.pl/aktualnosci/24044/pomnik-dla-ludzi-welny) 
Poniżej kilka zdjęć przedstawiających muzeum





Kolejny punkt wycieczki to odwiedziny muzeum zamkowego (coś dla miłośników sztuki), spacer przy bielskim teatrze, który ma być <podobno> wierną kopią wiedeńskiego teatru. Na samej starówce tez nie brakuje ciekawych miejsc:








Gastronomia
Polecam odwiedzić Browar Miejski, który w swojej ofercie ma szeroki wybór piw do tego produkowanych na miejscu. Piwo można wypić w sąsiedztwie kadzi piwnej wystawionej w centralnej części restauracji. Moim zdaniem rewelacyjne miejsce to również bar/kawiarnia poświęcona w całości losom Fiata 126p ("Malucha"), którego historia jest nierozerwalnie związana z historią Bielska-Białej:






Sponsor wycieczki ;)
Postanowiłem jakiś cas temu, że pieniądze, które dostaję od banku w ramach promocji pay-back itp. będę przeznaczał na różnego rodzaju wycieczki. Cała wycieczka do "Białej" była sponsorowana przez BNP PARIBAS, który obiecał mi (centusiowi krakowskiemu ;)) 70 zł za płatności kartą:

http://livesmarter.pl/wraca-70-zl-za-zalozenie-ikonta/

czwartek, 12 marca 2015

Bary mleczne wiecznie żywe..

Muszę przyznać, że z nieukrywaną przyjemnością jestem klientem barów mlecznych, które mimo upadku PRL-u, ostały się w Grodzie Kraka.. dwudaniowy obiad w cenie 5-6 zł i do tego całkiem smaczny to raczej rzadkość w ofercie szerokiego rodzaju stołówek.. zresztą lepszych pierogów z serem niż w barze mlecznym w Nowej Hucie przy ul. Andersa to ja chyba w żadnym innym miejscu nie jadłem :) Do wrażeń dodatkowych, które są GRATIS zaliczam pewne przeniesienie się w czasie: wystrój wnętrza, strój pracowników, czy wreszcie możliwość obserwowania takich obrazków jak przelewanie zupy pomiędzy dwoma starymi, metalowymi i do tego solidnie poobijanymi wiadrami - "bezcenne".. :) Kolorytu dodaje z pewnością fakt, że jest to miejsce, w którym chyba jak mało gdzie można poobserwować pełny przekrój społeczeństwa.. w końcu jeść każdy musi, a żołądki mamy podobne.. ;) Dodałbym tylko, iż poziom krakowskich barów mlecznych jest bardzo nierówny.. raz pod względem smaków jedzenia, a dwa pod względem pilnowania o ogólny porządek przy stolikach.. zauważalnym jest również podział barów mlecznych na takie, w których osób pijanych oraz osób - delikatnie mówiąc - niedbających o higienę się nie obsługuje :) Dodatkowym walorem może być również architektura wnętrz, jak chociażby w barze mlecznym przy Placu Centralnym w Krakowie :)

Ze swojej strony polecam zestaw:
- barszcz ukraiński z fasolą
- pierogi z serem w ubranku z cukru pudru i słodkiej śmietany.

Cały zestaw ok. 5,50 zł (Bar Mleczny "Bieńczyce"). 

W wielu innych miastach jak np. Warszawa, Wrocław itd. bary mleczne też sobie radzą na konkurencyjnym rynku usług gastronomicznych. Pozwolę sobie przytoczyć wybraną recenzję z baru mlecznego "MIŚ" we Wrocławiu:

"Lokalna legenda. O Misiu słyszałam dużo. Wszystko od studentów. Że rewelacyjne ceny, że dobre, domowe dania. Cóż, trzeba było spróbować będąc we Wrocławiu.
Od wejścia kolejka spora (ale idzie sprawnie i miejsce również można szybko znaleźć), gdyż pora typowo obiadowa, na tablicy widać, że coraz mniej dań- zaczyna się panika, czy zdążę zamówić pierogi ruskie, zanim ich zabraknie? Czy będzie jeszcze schabowy? Gulasz? Uff, były :) Dania w cenach rewelacyjnie niskich, od kilkunastu groszy do bodajże 7 coś za schabowego (ba, nawet tłuszczyk z cebulką możemy sobie dokupić za 16 groszy!). Zamawiamy przy jednym miejscu, dalej zaś z paragonem odbieramy dania.
Co ważne - nie ma tu typowych zestawów- te komponujemy sobie sami. Wyznaję zasadę, że dobry bar mleczny poznaję po pierogach (świetne), schabowym (dobry, choć jadałam lepsze i większe) i kopytkach (których nie było). I sądzę, że jest on dobry :).
Wystrój jak to w barach mlecznych- fajerwerków tu nie będzie, ale jest czysto, chociaż z klientelą bywa różnie- z racji, że tanio, mogą przyjść i tacy, którzy fiołkami nie pachną, ale kto im zabroni? Oni też chcą coś zjeść w końcu.

Podsumowując - do Misia wstąpić trzeba, nawet po to żeby choć trochę poczuć dawne, prl-owskie klimaty :) " 


<Autor: "Lacocina"; źródło: https://www.zomato.com/pl/wroc%C5%82aw/bar-mi%C5%9B-stare-miasto>

Pierogi wyborne z serem i owocami 
Źródło: http://www.delikates.pl/oferta/pierogi/pierogi-wyborne-z-serem-i-owocami